Czy psy porozumiewają się własnym językiem, czy też jedynie wyrażają swoje emocje odruchowo, nie kierując sobą?
  Większość książek na temat psich zachowań, traktuje psy niezwykle przedmiotowo, Ba, są nawet egzemplarze z rysunkami pokazyjącymi różne gesty psów jako wrzorzec zachowań.
   Teorię jakoby pies był "maszyną" wykonującą dane czynności wyłącznie na zasadzie odruchu i nie mogącą zaplanować swoich zachowań wymyślił... Kartezjusz. 
  Kilka lat temu jednak przeprowadzono doświadczenie, w którym mieszaniec psa obalił teorię braku planowania swoich zachowań.
 Zwierzę zamknięto w  klatce, na dachu której zawieszono kawałek  mięsa, jednak w taki sposób, by pies nie był w stanie jej  dosięgnąć. W drugim końcu klatki stał także stolik, na tyle lekki, żeby z łatwością można było go przesunąć.

     Po kilku próbach doskoczenia do smakołyka pies... przysunął nosem  stolik, skoczył na niego i zjadł mięso. 
Musiał więc zaplanować co zrobić, żeby dostac "nagrodę".
 Jak jednak odczytywać emocje psa? Czy każdy zachowuje się w konwencji odpowiedniego wzorca?

No cóż... zachowania psów są o wiele bardziej złożone, niż nam się wydaje.





Posłuchajcie;
 Kilka dni temu, w piękne słoneczne popołudnie wybrałam się ze Sforą na spacer. 
   Słońce przygrzewało miło i rozleniwiało, więc po chwili siadłam na trawie, obserwując buszujące w krzakach wróble.
Szaki i Golum odbiegły kawałek dalej i położyły się na trawie dysząc. Natomiast Lady kręcila się w pobliży, węsząc i spoglądając gdzieś między drzewa.
    Hej, Lady co ty tak tam wypatrujesz w tym lesie?
Zapytałam bardziej po to, żeby nie zachciało jej się  pogonić za wyimaginowymi zającami niż  po to by się dowiedzieć.
Spojrzała na mnie, trzymając koniec nosa przy ziemi i zamerdała ogonem. 
Tropię zwierzynę, ale nie chcę polować.
Nagle dotarło do mnie, że potrafię zrozumieć i przetłumaczyć to co Lady chce mi powiedzieć, w taki sam sposób, w jaki potrafię zrozumieć obcy dla mnie język, wypowiadany jednak przez dobrze znaną mi osobę.
Lady nie zachowywała sie w sposob książkowy; nie przybiegła na zawołanie ani nie zignorowala mnie, okazała mi jednak zainteresowanie, przerywając na chwilę swoje zadanie.
wykorzystałam to, by znów zapytać
Nie zamierzasz pobiec za tą zwierzyną?
spojrzała przez chwilę na las po czym przysiadła na ziemi.
-
-Nie, nie pobiegnę; trop jest już zbyt zmieszany z innymi.

-dlaczego czasem uciekasz, mimo że cìę wołam?

-A czy podbiegłabyś do mnie gdybym szczerzyła zęby?

-daj spokój Lady, przecież ja na ciebię nie warczę!

-denerwujesz się gdy nie przybiegam od razu

-tak? A skąd to wiesz, skoro cię wtedy nie ma?
 W odpowiedzi Lady prychnęła i otrzepała się energiczne
-zwierzęta gdy się denerwują, wytwarzają taki dziwny zapach...

-chcesz powiedzieć że ci śmierdzę?

-nie, tego nie mówiłam. Gdybym była tym zbzikowanym kotem, to pewnie nawet bym lubiła ten zapach...

-aha, to dlatego większość kotów lubi bawić się żywymi myszami?A czy ty byś na mnie zapolowała, gdybym była wielkości myszy?

-czy ja ci wyglądam na jakiegoś pazurzastego szaleńca który macha ogonem gdy chce zaatakować ?

No tak, faktycznie psy i koty, choć są drapieżnikami, mają zupełnie sprzeczny sposób komunikowania się.
-Lady, jak to jest że rozumiemy się mimo że nie mówisz po ludzku?

-ja nie mówie po ludzku? Przecież ja od szczenięctwa uczę się z tobą porozumiewać.

-a myślałam że to ja się uczę po psiemu.

-dasz smakołyk?

-dam, jeśli będziesz grzecznym psem

-tego nie mogę obiecać... jak, według Ciebie zachowuje się grzeczny pies?
Zastanowiłam się przez chwilę
-myślę że grzeczny pies nie szczeka na ludzi, nie poluje na koty sąsiadki i nie ucieka z miską Golumma...

-jak to, przecież ja to robię po to, żeby Ciebię zadowolić; przecież jesteś moim przewodnikiem  stada!



O czym myślą psy?

Dialog z psem...








    Dog tipi, czyli psie tipi.

                                      Hau!

 W naszym ogrodzie od jakiegoś czasu stoją dwie szmaciane nory. Są  jednak dość dziwne; wysokie, więc trudno się zwinąć w przytulny kłębek i porządnie zagrzać, żaden porządny pies nie wymyslilby czegoś takiego. Na dodatek w pobliżu niemal zawsze można natknąć się na kota, więc ani ja, ani żaden pies z naszego stada nie zbliża się do tych konstrukcji.
Ostatnio jednak, moi ludzie zaczeli kręcić się w ich pobliżu, znosząc do środka różne rzeczy, jakgdyby spodziewali się szczeniąt.
Potem zniknęli na dłuższy czas. Zaciekawiona podeszłam bliżej, a ponieważ wieczór był dość ciemny, zauważyłam, że cała Nora dziwnie się świeci.
     Przypominała mi nieco gigantycznego robaczka świętojańskiego i przestraszyłam się, że może moi ludzie zostali pożarci...
 Nie wywęszyłam jednak zapachu strachu, za to nagle wyczułam cudowną dla psiego nosa woń skwierczącego, roztapiającego się masła.
Więc to jednak moja pani coś upolowała!

     Ostrożnie przybliżyłam się do dziwnej konstrukcji, i zobaczyłam, źe moi ludzie siedzą wewnątrz na miękkich kocach woķół Gryzących Czerwonych Jęzorów, które nazywali ogniem i w najlepsze zajadali się pieczonym chlebem z masłem.
    Po chwili moja pani mnie zauważyła i kiwnęła, pokazując bym się zbliżyła.
Cześć Lady, witaj w tipi! Choć tutaj i ogrzej się z nami przy ognisku!  Krzyknęła.
  Czułam jednak że musze uwazac, intynkt nakazywał mi unikać Czerwonych Jęzorów. 
Pochyliłam się więc i skulona, tak żeby mnie nie wyczuły, przyczołgałam się do mojej pani.
W nagrodę dostałam kawałek chleba z masłem, mniam, czy potraficie sobie wyobrazić coś lepszego? (No może za wyjątkiem solidnego krwawego kawałka mięsa)

Okazało się też, że Czerwone Jęzory przyjemnie grzeją, a ścianki tipi odbijają ciepło.

  No i najlepsze; moja Pani mi pozwoliła położyć się obok siebie na swoim legowisku, czego w domu nigdy ( pomimo wielu prób) nie mogłabym zrobić.
Wczoraj, w naszym ogrodzie, pojawiło się więcej takich tipi. Weszłam do jednego za moją panią z ciekawości. To tipi, było jednak nieco mniejsze i o wiele bardziej przytulne niż pozostałe.
widzisz Lady, powiedziała moja pani to nazywa się dog tipi czyli psie tipi .i chyba wiem dlaczego...
Lady
dog(s)  tipi

 







                                          Witajcie

  Tak jak opowiedziała Wam Lady, w naszym ogrodzie stoi kilka północno amerykańskich  tipi. Są to szmaciane,a dawniej robione z bizonich skór, namioty, stawiane na 8-9 tyczkach. W tych "indiańskich domach" pali się ogniska co pewnie nie raz widzieliście już na westernach. Mniejsze tipi, nazywane są "dog tipi" z racji swojej wielkości. Dawni indianie, nie mając koni podróżowali przy pomocy psów, które spały w tipi razem ze swoimi właścicielami, i pomagały nieść ich dobytek.
    Być może uda mi się zbudować małe travois, czyli rodzaj konstukcji którą przyczepiano psom do boków by mogły pomagać przenosìć się swoim ludziom.
 Chyba będę musiała uszyć Lady osobne małe tipi, bo odkąd wraz z resztą stada na dobre zadomowiła się w naszym, nikomu nie pozwala przejść koło siebie bez zaczepki...
Yasmeen Phulpoto

The indian dog

Jak w "jeźdcu z nikąd"...








                    Czym jest wiosna dla naszych ulubieńców?

                                                       Hau!
   
        Mam wrażenie że odkąd Grzejąca, Żółta Kula coraz dłużej świeci, również coraz dłuższe stały się spacery.
  I to nie tylko dla nas, psów.  Różne zwierzęta leśne, coraz śmielej przeczesują lasy w poszukiwaniu świerzych gałązek i trawy.  Za dnia jednak  jest zbyt ciepło by móc swobodnie biegać i ganiać po haszczach.
Jest za to doskonała temperatura na leżenie na trawie obserwowanie mojej Pani przy pracy i  wdychanie rozgrzanych, rozedrganych zapachów ziemi.
Nie rozumiem tylko, dlaczego moja Pani, gdy tylko utnę sobie drzemkę w  jakimś zacisznym miejscu, od razu przybiega i próbuje mnie ściągnąć do cienia z okrzykiem
   Lady nie leż na słońcu, czy ty chcesz udaru dostać? Przecież   dyszysz jak stara lokomotywa!
I nie ma co liczyć na to, że jako stała bywalczyni Zapiecka, mam świetną odporność  na wszelkie gorące temperatury.

   I co ja poradzę, że opowiednia pora na tropienie nastaje akurat wtedy, gdy moi ludzie kładą się spać. A przecież to właśnie  wieczorem, gdy mgła unosi wszystkie zapachy dokładnie  na wysokość psiego nosa i nie dokucza już ciepło, można oddać się tropieniu.
Dawno już zauważyłam  że ludzie mają kiepski węch, ale żeby aż tak?  Przecież gdyby moja pani nie stała tuż przy drzwiach i nie krzyczała
Lady, na miejsce, wracaj tu LADYYYYY!
z pewnością musiała by wyczuć tego zająca, który przebiegł tak blisko, że musiałam zawrócić i za nim pogonić.

    Później jednak okazało się, że moi ludzie chyba też  go poczuli, bo uruchomili Warczący Dom, zwany autem i popędzili za mną wciąż dopingując mnie okrzykami Lady, wracaj tu!

  Chociaż było już dość późno, nie mogłam przecież zawieść mojej Pani, więc pędziłam za tropem tak długo, aż znalazłam norę w której ukrył się zając.
  Moi ludzie chyba zgubili trop, bo zostali w tyle, musiałam więc wracać się po nich aż do domu.
    Nie wiem jednak dlaczego, moja pani była strasznie zła, gdy zdyszana wpadłam do domu żeby pokazać jakiego zająca znalazłam. Może dlatego, że chciała wytropić go sama? 
 W każdym razie krzyknęła do reszty moich ludzi 
że ten niegrzeczny kundel już się znalazł ( ciekawę czemu spojżała wtedy na mnie takim złym wzrokiem) potem stwierdziła że jest już 3 w nocy i kazała iść na miejsce.

 A przecież ja wróciłam podzielić się z nią moimi wiadomościami; kolejnym razem najpierw upoluję tego zająca..

Lady





Gollum obserwuje  rozkwitającą wiosnę


                                                        



                                                            Witajcie 

   Wiosna rzeczywiście powoduje nieco zamieszania w psio-ludzkim świecie.
 Nasi podopieczni domagają się dłuższych spacerów, podczas gdy my mamy już dosyć roboty ze sprzątaniem  ich lniejącymi  kudłami sierści. 
   psy jednak, okazują się być stworzeniami nie tylko cieplejszymi od nas, ( ponieważ ich temperatura ciała jest nieco wyższa od naszej, chętnie kładą się w miejscach które dla nas są o wiele za ciepłe) ale też doskonale potrafią zorganizować sobie czas wolny.

Znudzony pies najchętniej zajmie się zajęciami, do których został od wieków przygotowany, dla mojej Lady jest to tropienie.
Chyba nie muszę Wam opowiadać, jak byłam zdenerwowana, gdy moja pupilka późnym wieczorem postanowiła "zorganizować" sobie wycieczkę. I postanowiła ją przedłużyć
 jeszcze trochę
i jeszcze
i jeszcze....

Gdy minęła godzina dwunasta, moja nieco już śpiąca wyobraźnia zaczęła produkować różne straszliwe możliwości zaginięcia Lady, takie jak rozszarpanie przez jakieś dzikie zwierzę,rozwałkowanie na placek przez samochód, lub spłaszczenie przez jakiś korzeń drzewa na krwawą miazgę z brązowymi oczami...
Po ponad dwugodzinnym poszukiwaniu w lesie samochodem, okazało się, że Lady postanowiła łaskawie wrócić się po swoją panią.
Mam więc nadzieję, że znajdziecie dla swoich czworonogów odpowiednią ilość czasu, by potem nie musiały na własną łapę szukać rozrywki...
 Yasmeen

Lady w wiosennej odsłonie


    Czy psy traktują nas jak przewodników stada? A może jako rodzinę?
 Chyba każdy, kto miał psa zastanawiał się jak to jest z hierarchią w psio-ludzkim stadzie. Model hierarchii stał się niezwykle popularny, jest wytłumaczeniem na wszystkie objawy złego zachowania. Co jednak z psami, które prezentują "książkowe" zachowania dominacyjne, (kładzenie łap na właścicielu, przepychani się w  drzwiach itp) a mimo to pozostają wpatrzone w swojego właściciela? 

    Jeszcze do niedawna  w większości publikacji na temat psów można było znaleść informację, jakoby psy zarówno siebie nawzajem, jak i właściciela przez cały czas próbowały zdominować, czyli stać się przywódcą stada. 
  Wzięło  się to stąd, że pierwotnie, badania nad hierarchią u psowatych prowadzono na wilkach  żyjących w niewoli. Jednak zwierzęta, żyjące na ciasnym  obszarze, nie mogły w naturalny sposób tworzyć watach; były zmuszone do przebywania razem. W naturze, dwa osobniki o tej samej sile rozchodzą się i tworzą dwa osobne stada. Rzadko się zdarza aby walczyły, bowiem wilcze stado składa się z osobników rodzicielskich, oraz ich szczeniąt. W niewoli, na jednym terenie przebywają  wilki o podobnych warunkach fizycznych, co prowokuje walkę o władzę. 

          To założenie przyjęto jednak jako wzorzec zachowań wszystkich psowatych. 
 Tymczasem, podobnie jak w dzikiej watasze, nasi pupile traktują nas jak rodzinę. Oczywiście każdy pies zachowuje się inaczej; i  rzeczywiście, młody samiec rottweilera   z pewnością wykorzysta każdą szansę by wypróbować swoje siły, a sprytny pies, może chcieć "wytresować" właściciela na swoją korzyść (wiesz coś o tym, Lady?). Jednak nie znaczy to, że taki czworonóg zawsze będzie agresywny. Pies, który nie wie jaką ma pozycję w stadzie sam też się męczy. Nie ma jednak psa, z którym nie dało by się wypracować danego zachowania. Trzeba mu tylko udowodnić, że jest się na tyle spokojnym (a więc przemoc na nic się nie zda) by zapewnić  psiej rodzinie normalne życie.
  Gdy to się uda, pies nie będzie chciał przejąć nad nami władzy, ponieważ nie będzie miał po co. I wówczas będzie traktował nas jak... swoją rodzinę. 
 A przecież o to nam chodzi, prawda?
                                                                                                                           Yasmeen



 Oto nasze psie stado. od lewej Lady, Gollum i Szaki
                                                                

                                                                    Hau!


   Ja na szczęście nie muszę się  zastanawiać, jak to jest pełnić tak odpowiedzialną  funkcję. W naszym psim stadzie, przewodniczy moja mama, Szaki. Oczywiście  zarówno ona, jak i Gollum (który z racji swojej głuchoty musi zdawać się na resztę stada ) słucha naszych ludzi. Któż inny potrafiłby nam zapewnić jedzenie, miękkie posłanie? U nas, psów, najważniejszy jest ten, kto najwięcej potrafi zyskać. I takiej władzy się nie podważa.
   Co nie znaczy, że nie można czasem wypróbować, własnych, psich technik żeby od ludzi otrzymać to, co się chce. Najlepszą sztuczką jest wpatrywanie się głęboko  w oczy mojej pani, poparte położeniem łapki lub nosa na jej kolanie. (hej, Lady, ja sobie wypraszam, wpatrywanie w oczy jest wg. moich książek gestem dominacji!) 
  No tak, ale ja cale nie chcę zdominować mojej pani. To ona mnie nauczyła, że takie zachowanie skutkuje automatycznym głaskaniem. I o to chodzi! 

    Jeżeli natomiast chodzi o hierarchię w naszym psim stadzie, to jedynym stworzeniem, które chce podważyć władzę Szaki jest kot. I jemu nie da się wytłumaczyć , że bez Szaki lub beze mnie, z pewnością nie mógłby leżeć za piecem. A przecież to właśnie ja musiałam podjąć wyzwanie, by moja pani zrozumiała, że miejsce któtkowłosych, niewielkich stworzeń jest  właśnie za nim...

    


                                                                Witajcie! 

                Czy na każdą wyprawę można zabrać psa? Pewnie wielokrotnie  zazdrościliście znanym ludziom możliwości podróżowania ze swoim czworonogiem. Ale cóż, często wydaje się, że zabieranie pupila wszędzie ze sobą musi być niezwykle uciążliwe i często wiąże się z dodatkowymi kosztami...

  Większość ludzi, wyjeżdżając na wakacje, staje przed dylematem, co z nimi zrobić, tymczasem często podróż z psem jest o wiele łatwiejsza niż się z pozoru wydaje.
    Ja zabieram naszą sforę praktycznie zawsze ze sobą, mimo że jej przewodnikiem stada jest 10 letnia, duża suczka w typie collie, która z racji swojego instynktu terytorialnego niezbyt nadaje się na takie wyprawy.
  

   Podróżując z psem, trzeba tylko pamiętać o kilku zasadach. Pomyślcie, czego byście potrzebowali, będąc waszymi psami. Nie będę tutaj pisała o tak oczywistych rzeczach jak karma, smycz czy książeczka zdrowia. Jeżeli Waszym podróżnikiem zostanie pies, który uwielbia wodę i wlezie do każdej kałuży niezależnie od pogody, raczej nie zrezygnuje z tego także  gdy przyjdzie mu spać razem z Wami w ciasnym namiocie . Wierzcie mi, mokry pies potrafi okropnie cuchnąć, dlatego lepiej będzie zabrać da niego osobną plastikową pałatkę, którą można rozwiesić, tworząc osobny namiot.
     Psa pasterskiego, lepiej nie zabierać w miejsce gdzie przebywa duża ilość ludzi, chyba że umiecie doskonale poradzić sobie z jego instynktem pasterskim, bo w przeciwnym razie, nie mając własnego terenu, może zechcieć ich "wypasać" . Psy ras małych i teriery, lepiej będzie zabrać w miejsca gdzie nie ma dzieci, lub... przyzwyczaić pupila do ciągłego zainteresowania.

     I  przede wszystkim, pamiętajcie o setkach bezdomnych czworonogów, które zostały porzucone przed wakacjami bo "przeszkadzały" w podróży!
      


                                                                                                                                 Yasmeen


                                                                   Hau! 

 Odkąd zrobiło się cieplej, odkryłyśmy z moją panią nowy, dziwny sposób przemieszczania się, po... wodzie. Dotychczas, choć lubiłam latem zamoczyć łapy dla ochłody w jakimś bajorze, nieco bałam się Szerokiej Mokrej Drogi, która płynie za naszym domem. 
   Wczoraj, moi ludzie zawołali mnie nad jej brzeg, gdzie pływał jakiś duży przedmiot, nieco podobny do wydłużonej psiej miski.  
 Zbliżyłam się, żeby to dziwne coś obwąchać i  oparłam się o nie łapami, gdy nagle dziwne coś wierzgnęło i niemal nie wrzuciło mnie do wody. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że widziałam go już wcześniej, gdy leżał   na trawie, ale wtedy musiał być zdechły, bo nie ruszał się wcale. 

  No, Lady pakuj się do kanu, zawołała moja pani, która tymczasem nadbiegła, niosąc dwie długie i płaskie łapy, które włożyła do dziwnej miski. Po chwili uniosła mnie, i położyła obok nich, po czym usiadła obok.  
   Odwiązać cumę! Chwyciła dziwne łapy i zaczęła machać nimi w wodzie. Nagle zaczęłyśmy się oddalać od brzegu, więc w przestrachu chciałam wyskoczyć, ale dziwna miska zwana kanu, znowu wierzgnęła. Cicho Lady,nie ma się czego bać, powiedziała moja pani i oblizała wargi, żeby przetłumaczyć mi to na psi język. 

   Kanu ślizgało się  cicho po wodzie, trawy wokół Szerokiej Mokrej Drogi szumiały i nagle mój czuły na wszelkie tropy psi nos wychwycił, jak dużo różnych zapachów unosiło się nad wodą. Ha, no tego to się nie spodziewałam; oczywiście jednak, pies zajęty tropieniem, natychmiast zapomina o strachu, tak więc aż do końca dziwnej podróży nie mogłam powstrzymać  nosa przed węszeniem. 

Teraz, gdy tylko widzę moich ludzi, przygotowujących się do jakiejś wyprawy, mam nadzieję, że znowu popłyniemy dziwną miską...
                                                                                                                         Lady




nie wiem co mnie czeka...
hej, Yasmeen, czujesz ten zapach?







                                                                   HAU!

    Wiecie co to jest prawdziwy spacer? Taki spacer po psiemu, na którym można tropić, biegać wraz ze swoim stadem tak jak to robią dzikie watachy?
   Ja nigdy nie zaznałam krótkich przechadzek na okropnej, zębatej obroży (ludzie nazywają to chyba kolczatką) i krótkiej smyczy, ale idąc z moją panią przez wieś w której mieszkamy, nieraz słyszałam wołanie o pomoc zza krat ciasnej budy lub skowyt gdy zamarzający zimą łańcuch przykleja się do psiego karku. 
   Ja znam na szczęście prawdziwe spacery. Oczywiście jest to często spacer na warunkach mojej pani, ale i tak potrafię go nieźle przedłużyć, znikając za interesującym tropem właśnie w chwili, gdy musimy wracać. Gdybyście jednak wiedzieli, ile radości sprawia psu  gonitwa przed swoim człowiekiem, na pewno pozwoli byście  na takie wybryki... prawda?  


    Na zachętę dodam, że spacer na którym można pokonywać przeszkody wraz ze swoim człowiekiem, działają jak lekarstwo na wszystkie problemy z zachowaniem. A co Wy byście zrobili, gdyby Was zamknięto w domu, bez dostępu do rozrywek i innych ludzi? Podejżewam że też gryźli byście z nudów każdy  napotkany przedmiot... 
   A za to jest się nazywanym "zły pies!". 
   
 A zresztą po co to pisać; Yasmeen, (tu poufałe trącenie łapką) złaź z przed tego komputera, chodźmy na spacer!
                         
                                                                                                                                 Lady 



     Tak Lady już idziem.......  
   Czekaj! 
 Niedobry piesek! Wracaj!

na spacerze pies zamienia się w dzikiego wilka....


psia radość to bieganie!




                                                    HAU!


    Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest być psem?
Jak to jest mieć przewodnika stada, w którego trzeba się ustawicznie wsłuchiwać, żeby zrozumieć co chce powiedzieć?

 Podejżewam, że większość ludzi tego nie potrafi. Moja pani, choć zazwyczaj  świetnie mnie rozumie, (aczkolwiek nie bez mojej, skądinąd doskonale wyćwiczonej mimiki twarzy, a raczej kufy) często jednak traktuje mnie tak, jakbym była człowiekiem. Przyznam, że zazwyczaj wcale mi to nie przeszkadza, pociąga za sobą takie zachowania jak "patrzcie, ona zachowuje się zupełnie jak księżniczka; dajcie jej ten kawałek kotleta..." ale czasami jest mocno niewygodne.
   
         W naszym domu od niedawna zamieszkuje Wańka, pazurzasty  koci wampirek, z manią polowania na nasze merdające ogony. Oprócz tego okropnie denerwującego zwyczaju, ustawicznie próbuje przejąć władzę w naszym Psio-Ludzkim stadzie. Ha, imię Lady zobowiązuje; niestety nie mogę sobie powolić na porządne wbicie zębów w kocie futerko...
   
     
         Nie od dziś wiadomo, że ulubione miejsce psa (szczególnie gdy natura nie chciała  obdarzyć  gęstym futrem wilka, który rzekomo jest naszym przodkiem*) jest za piecem.   
   
   Ostatnio nawet, któryś  z ludzkiej częśći stada wspaniałomyślnie ułożył obok pieca wygodny koszyk, wymoszczony kocykiem. Co prawda nieco ciasny, ale od czego pies ma sprężysty grzbiet...
I cóż? Za którymś razem moja pani stwierdziła, że zachowałam się jak gbur, zabierając biednemu, bezbronnemu kotu (chyba zapomniała o  pazurach) jego miejsce. I to właśnie jest wada traktowania psów wg. ludzkiego schematu; w naszym świecie, miejsce do spania wybiera ten, kto ma wyższą pozycję w stadzie. A skoro Szaki; nasz przewodnik,  zrezygnowała z tego jakże przyjemnego miejca, to kot, który jest na najniżej  w stadzie, nie ma prawa się wrącać. Ale jak to wytłumaczyć człowiekowi? Jeżeli kolejnym razem warknęłabym na Wańkę; to pewnie bym została uznana za psa agresywnego.
   
  Na szczęście moja pani  przetłumaczyła ten tekst na Wasz, Ludzki język, przez co mogę być pewna, że doskonale rozumie co różne psie zachowania oznaczają. Mogę więc nadal spokojnie polegiwać w kocim koszyku....
Lady
Czasem ciekawie jest być traktowanym jak dama, ale...



                            

Czy ja Wam wyglądam na człowieka?
                      

                                             Witajcie!

   
   No cóż, Lady ma niestety całkowitą rację; jeżeli któryś z naszych pupili źle się zachowuje, zazwyczaj jest to zachowanie złe tylko w naszym mniemaniu...
  Spróbujmy więc czasem "wcielić" się w naszych przyjaciół i  zaszczekać lub zamiauczyć zamiast wydawać komendy...
  Yasmeen PhulpotePhulpoto
                                                           

*Dla większości z nas oczywiste jest, że nasi pupile pochodzą od wilka. Ba, uczą tego także w szkole, na filmach itd. Jeżeli chcecie poznać inne teorie na ten temat, zapraszam na stronę miesięcznika  , Przyjaciel Pies do przeczytania mojego artykułu.